na czterech kołach
(dwóch małych i dwóch dużych)

1.
Piękny czerwcowy dzień 1990 roku, Mikołów, kąpielisko Starganiec. Grupa młodych ludzi idzie brzegiem stawu. Jeden z nich zrezygnował dzisiaj, po pierwszym roku, ze studiowania ekonomii. Myśli
o studiowaniu reklamy. Wybiera się ze swoją dziewczyną do Portugalii, opiekować się przez miesiąc domem i winnicą swojego wujka, z nadzieją na uszczuplenie znajdujących się tam zapasów wina. Ma na imię Marcin.
Teraz chce się wykąpać. Rozbawiony, wcześniej ugasił letnie pragnienie kilkoma piwami. Jest dobrym pływakiem, często skakał z dużej wysokości na basenie, a teraz ma skoczyć, z wysokości nie większej niż pół metra, do wody wydawałoby się wystarczająco głębokiej. Przed nim skacze kolega, wszystko jest w porządku.
Skok. Utrata świadomości. Zostaje wyciągnięty z wody. Przyjeżdża pogotowie.

  
 Po dziesięciu latach na miejscu wypadku.

2.
Sufit, sufit, sufit. Leżenie. Szpital. Pół roku szpitala. Jest tetraplegikiem, nie może chodzić, ma władzę nad swoim ciałem tylko od pasa barkowego w górę, częściowo nad ramionami, Dłonie są niesprawne.
Potem Repty. "Nic już z ciebie nie będzie!" Atmosfera jest "wspaniała", nic tylko płakać, pić albo uciec. Wielu pije. Bywa, że całkiem sparaliżowanym "życzliwi" koledzy wlewają wódkę do ust.
Po trzech tygodniach wyjeżdża do domu i już nie wraca.

3.
W domu znowu sufit. Siedzieć nauczył się dopiero po roku. Dla ludzi zdrowych siedzenie jest sprawą oczywistą, po prostu siedzą. Dla kogoś, kto poprzednie kilka miesięcy spędził na leżąco, pierwsza próba siedzenia kończy się często utratą świadomości. Kiedy już nauczył się siedzieć na wózku, stał się żywym dowodem istnienia szkód górniczych. Staczał się. Rano stawiano go, na przykład, pod ścianą, w południe był pod oknem.
Jeszcze, gdy cały czas leżał na łóżku, dostał komputer wówczas jeden z najnowszych i zaczął dla lokalnego przedsiębiorcy przepisywać i przygotowywać do druku książki. Jak to robił skoro miał niesprawne dłonie? Co rano matka usztywniała mu nadgarstki w łupkach a między palce wkładała dwa odwrócone gumką do dołu ołówki. I tak stukał w klawiaturę po kilkanaście godzin dziennie. W ramach współpracy z przedsiębiorcą otrzymał od niego, do swojej dyspozycji, drukarkę laserową i mógł wykonywać inne usługi takie jak przepisywanie prac magisterskich. Po jakimś czasie firma, dla której pracował upadła i stracił drukarkę, ale stać go już było na własną. Założył firmę PRINTeM. Cały czas pracował bardzo intensywnie.

  
 Przy klawiaturze.

4.
- Może byś pojechał trochę sam, wszystko już mnie boli od pchania! - tak od czasu do czasu narzekała jego ówczesna dziewczyna i jechał sam, na początku po kilkanaście metrów. Potem coraz więcej i więcej. Zmienił mieszkanie na parterowe i wybudował podjazd, dzięki czemu mógł wjeżdżać i wyjeżdżać z mieszkania.

 
Codzienne zmagania z butami. 


Poruszając się na wózku nie porusza obręczami przy kołach dłońmi, lecz nadgarstkami. Zaczął więcej jeździć, gdy studio nagrań, którego jest współwłaścicielem zostało przeniesione dalej od domu. Uczestniczył w obozach rehabilitacji w Spale. Bardzo pomógł mu udział w Obozach Aktywnej Rehabilitacji. Pomysł na takie obozy narodził się w Szwecji. Jego istotą jest prowadzenie zajęć przez instruktorów niepełnosprawnych. Ludzie w pełni sprawni pełnią na nich jedynie rolę pomocniczą.
Po trzech latach od wypadku rzuciła Go dziewczyna. Miała dość. Przestała wierzyć ze kiedykolwiek będzie w pełni sprawny, a z jego stanem nie potrafiła się pogodzić. Załamał się. Był to dla niego cios porównywalny z tym, jakiego doznał po wypadku. Zaczął pracować jeszcze więcej. Przepracował swój smutek.

5.
Czerwiec 1995 roku, późna noc. Po osiedlu akademickim w Katowicach - Ligocie biegnie wyzywająco ubrana dziewczyna, jest striptizerką. Za nią biegnie taksówkarz, który ją przywiózł, za nim jedzie na wózku inwalidzkim mężczyzna, który zamówił u taksówkarza jej przywiezienie zaznaczając uprzednio, że ten nie otrzyma umówionego zarobku, jeżeli do striptizu nie dojdzie, za nimi duża grupa spragnionych rozrywki, rozochoconych mężczyzn rozczarowanych odmową wykonania przez dziewczynę tego, po co została przywieziona. Odmowa spowodowana była jej obawą czy aby tylko na rozebraniu się wobec licznego grona rozbawionych samców się skończy. Zapewnienia naszego bohatera, że jej obawy są całkowicie bezpodstawne, jak również niezbyt delikatne nalegania taksówkarza, nie przekonały jej i dziewczyna uciekła. Następnego dnia ukazała się na ten temat notatka w lokalnej gazecie. Działo się to na otwarciu nowej siedziby studia nagrań, którego Marcin jest współwłaścicielem.
Przed wypadkiem grał na gitarze w metalowej kapeli o nazwie MASH. Kiedy trafił do szpitala, jedna z lekarek powiedziała mu, że z muzyką może dać sobie spokój. Okrzepł życiowo i postanowił, trochę jej na przekór, wrócić do muzyki, choć już nie jako gitarzysta. Akurat w tym roku powstał program Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych pod nazwą "Premia dla aktywnych.". Jeżeli przedstawiło się przekonujący biznes plan wraz z opisem swojej dotychczasowej działalności, można było otrzymać nieoprocentowany kredyt rozłożony na kilka lat. Marcin otrzymał taki kredyt w wysokości 12 tys. złotych, dołożył dwa razy tyle swoich pieniędzy, wraz z kilkoma przyjaciółmi kupił potrzebny sprzęt i w 1994 roku założył Agencję Artystyczną "Esprit" zajmującą się nagraniami i promocją zespołów muzycznych. Pierwszą siedzibą firmy było jego mieszkanie. Sprzęt do nagrywania znajdował się w pokoju Marcina, skąd kierował przebiegiem sesji a muzycy grali w znajdującej się pod pokojem przystosowanej piwnicy. Przez pierwsze pół roku nagrywali za darmo okoliczne zespoły. Uczyli się. Mieli kłopoty z sąsiadami. Mimo dobrego wygłuszenia studia, nagrania często powodowały drgania całego domu, a większość muzyków chciała nagrywać akurat popołudniami i wieczorami, gdy mieszkańcy zazwyczaj byli w domu. Nauczyli się dobrze realizować sesje, zaczęli pracować za pieniądze, W czerwcu 1995 roku studio zostało przeniesione na, wspomniane już, osiedle akademickie.

     
W studio i przy biurku.


Marcin znowu dużo pracował. Od rana do czwartej, piątej po południu zajmował się swoją dotychczasową działalnością: przepisywaniem prac dyplomowych, usługami DTP, a potem często do nocy realizował nagrania. Cały czas prowadził też wszystkie inne sprawy swojej firmy: finanse, księgowość, promocje zespołów muzycznych, kontakty z klientami.
Obecnie firma zatrudnia siedem osób, znakomitych fachowców w swoich dziedzinach. Nazywa się Cyberstudio i oprócz nagrań muzyki i promocji zespołów zajmuje się również realizacją dźwięku na koncertach, widowiskach na wolnym powietrzu, meczach oraz do filmów i programów telewizyjnych. Cyberstudio pracuje dla takich firm jak Warner Music Polska, Universal Polska, Sony Polska, zespołów muzycznych Myslowitz, Kaliber 44, dla Józefa Skrzeka; realizowało dźwięk do filmów Wojaczek i Bluesmani, dla TVN. Innymi dziedzinami działalności firmy Marcina są usługi są: tworzenie portali internetowych i produkcja filmów reklamowych.

6.
Po parkiecie jeżdżą mężczyźni na wózkach. To nie są zwykłe wózki, często są wykonane z pomocą najnowszych technologii, o wzmocnionej konstrukcji, odporne na zderzenia. Są wykorzystywane do gry w rugby, rugby na wózkach.
Marcin leżał, siedział, jeździł a teraz uprawia dyscyplinę wymagającą ostrej walki. To zaczęło się w1996 roku. Rugby na wózkach to nie polski pomysł. Został podchwycony przez grupę zapaleńców, którzy po pierwszych próbach założyli w 1997 roku Śląski Klub Sportowców Niepełnosprawnych. Rozpoczęły się regularne treningi, codzienne przejeżdżanie na wózku kilkunastu kilometrów, zajęcia zespołowe, obozy i zawody. Często trzeba wyjeżdżać. Na początku jeździł autobusami, sam. Prosił o pomoc współpasażerów, raz został okradziony. Teraz ma do dyspozycji własny samochód, nadal jednak musi korzystać z czyjejś pomocy, nie może prowadzić.
Nie jest to sport tani, dobrej klasy wózek kosztuje od dwunastu tysięcy złotych, a wszystkie koszty ponoszą sami uczestnicy. W dyscyplinie tej istnieją Liga Polska i Międzynarodowa, oprócz mistrzostw krajowych rozgrywane są mistrzostwa Europy. Drużyna Marcina trzykrotnie w 1998, 1999 i 2000 roku zdobyła tytuł Mistrza Polski a w 1999 Międzynarodowe Mistrzostwo Czech.

      
           Trening siłowy....                    ...i odpoczynek.

7.
Przylądek Roca w Portugalii to najdalej wysunięte na zachód miejsce w Europie. Marcin umówił się tam ze swoim wujkiem na piwo i obiecał przyjechać wózkiem. Stało się to przedmiotem zakładu między nimi, a wspomniane piwo jego stawką. Byłby to najdłuższy, dotychczas, przejazd na wózku dokonany przez niepełnosprawnego i jako taki miałby szansę trafić do księgi rekordów Guinessa. I przede wszystkim stałby się dla innych ludzi, nie tylko niepełnosprawnych, symbolem mocy tkwiących w człowieku, umiejętności pokonywania trudności życiowych i stawiania przed sobą wciąż nowych wyzwań.
A przed Marcinem sporo problemów do rozwiązania. Potrzebny jest sprzęt: kilka wózków, zapasowe opony i inne części, specjalna żywność oraz ekipa techniczna, która będzie Mu towarzyszyć na całej trasie przejazdu, wioząc wspomniany sprzęt, będąc gotowa do udzielenia w razie potrzeby pomocy. Wyprawa powinna zostać odpowiednio nagłośniona, aby nie stała się tylko powodem do osobistej satysfakcji, książką napisaną do szuflady. W związku z tym będzie ona na bieżąco relacjonowana przez Internet.
A potem zostaną Mu do pokonania własne ograniczenia, zmęczenie, dystans, warunki klimatyczne i inne trudności, w tym i takie, których teraz nie można przewidzieć. Mam nadzieję, że Mu się uda i któregoś dnia zobaczę w Internecie zdjęcie Marcina spoglądającego z Cabo da Roca na Atlantyk. A potem pojedzie na piwo.
Powodzenia Marcin!



on four wheel - handicap man from poland

1.
A beautiful June day in 1990, Mikołów, baths in Starganiec. A group of young people go bank of pond. One of them has resigned studying economy today, after the 1st year. He is thinking of studying advertising. He is going to Portugal with his girlfriend to look after his uncle's house and vineyard for a month hoping to diminish wine stocks that are there. His name is Marcin. Now he wants to take a bath. He is amused as he quenched his summer thirst drinking some beer. He is a good swimmer, he was often jumping from the big height at the swimming pool, and now he is to jump into water which seems to be deep enough from height no bigger than 1/2m. First his colleague jumps and everything is O.K. A jump. Loss of consciousness. He is taken out of water. An ambulance arrives.

2.
Ceiling, ceiling, ceiling. Lying. Hospital. Half a year of hospital. He is a tetraplegic, he cannot walk and he has use of his body from the pectoral girdle up only and partly of his shoulders. He also cannot move his hands. After that Repty. "Nothing will become of you!" The atmosphere is "wonderful", the only thing one can do is crying, drinking or escaping. A lot of them drink. There are cases when "friendly" colleagues pour alcohol into mouth of completely paralysed people. After 3 weeks he goes home and does not come back.

3.
At home there is ceiling again. He learned how to sit half a year later. For healthy people sitting is something obvious, they just sit. For somebody who spent previous few months lying, the result of the first attempt to sit is often loss of consciousness. When he learned sitting on the wheelchair, he became an alive sign of mining damage. He was rolling. In the morning he was put, for example, under the wall, at noon he was under the window. When he was still lying in bed all the time, he got a computer, at that time it was the newest one, and he started rewriting and preparing books for print for the local manager. How was he doing that not being able to move his hands? Every morning his mother was stiffening his wrists in a shell and she was putting 2 pencils between his fingers. Those pencils were turned in such a way that the rubber was downwards. And so he was typing several hours a day. Within cooperation with the manager he got a laser printer and he could do other services such as rewriting M.A. thesis. Some time later, the company he was working for crashed and he lost a printer, but he could afford his own one. He set up a company called PRINTeM. All the time he was working very hard.

4.
Maybe you would move by the wheelchair by yourself for some time, everything is painful from pushing it - his contemporary girlfriend was grumbling in such a way. And he was driving by himself, at first several metres. Then more and more. He changed his flat for a ground-floor one and built a drive thanks to which he could go into and out of his flat. He does not use his hands but wrists to move rims of wheels. He started going by his wheelchair more when a recording studio, which he is a joint owner, was shifted further away. He took part in rehabilitation camps in Spale. Participation in Active Rehabilitation Camps helped him a lot. The idea of such camps arouse in Sweden. Their essence are classes led by handicapped trainers. Healthy people play just a subsidiary role there. His girlfriend left him 3 years after the accident. She had enough of that. She stopped believing that he would ever be healthy and she could not reconcile herself to his state of health. He broke down. This shock was comparable with the one he had experienced after his accident. He started working more. He worked his sorrow.

5.
June 1995, a late night. A provocatively dressed girl is running an academic housing estate in Katowice - Ligota. She is a strip-teaser. The taxi-driver, who gave her a lift, is chasing her. Then the man is going by a wheelchair - he booked a taxi for her, but he had stated earlier that the taxi-driver would not get fixed money if there were not any strip-tease. There is also a big group of men thirsting for entertainment and in high spirits who are disappointed as the girl refused doing what she was brought for. Her refusal was caused by the fear that it would not finish on taking her clothes off in the presence of a numerous group of amused males. Our hero's assurance that her fears are completely groundless and not too delicate insistence of the taxi-driver did not convince her and the girl ran away. There appeared a note about that in the local newspaper next day. All that happened at the opening of a new headquarters of a recording studio whose owner is Marcin. Before the accident he had been playing the guitar in a metal band called MASH. When he landed in hospital one of the doctors told him that he could give music up. He grew strong and he decided, just to spite her, to come back to music, but not as a guitarist. At the very moment the programme of the National Fund of Handicapped People Rehabilitation was set up. It was called "Bonus for the Active". If one had produced a convincing business plan together with the description of one's past activities, one could have got a free interest credit for a few years. Marcin got such a credit of 12.000zl, he added twice as much and together with a few friends he bought necessary equipment. In 1994 he set up an Artistic Agency "Esprit" dealing with recordings and musical groups' promotion. The first headquarters of the company was his flat. The equipment for recording was in Marcin's room. From that place he was controlling the session's course while musicians were playing in the adjusted cellar under the flat. For the first half of the year they were recording the neighbouring bands for free. They were learning. They had problems with neighbours. In spite of good acoustics of the studio, the recordings often caused vibration of the whole house and majority of musicians wanted to record just in the afternoons and evenings when tenants were usually at home. They learned how to realise good sessions and started working for money. In June 1995 the studio was shifted from his flat to an academic housing estate mentioned earlier. Marcin was working hard again. From the morning till 4, 5 o'clock in the afternoon he was doing his past activities: rewriting diploma works, DTP services and then he was often realising recordings till late at night. All the time he was also dealing with all other matters connected with his company: finances, book-keeping, musical groups' promotion, contacts with customers. Now the company employs 7 people, who are experts in their lines. It is called Cyberstudio. Apart from music recordings and musical groups' promotion, it is also dealing with sound realisation at concerts, shows in the open air, matches, films and TV programmes. Cyberstudio works for such companies as: Warner Music Poland, Sony Poland, bands such as Myslovitz, Kaliber 44, for Józef Skrzek; it realised sound for films such as Wojaczek and Bluesmen and for TVN. Other fields of Marcin's company activities are: creating internet portals and production of commercials.

6.
There are men on wheelchairs on the dance floor. These are not ordinary wheelchairs. They are often constructed with the aid of the newest technologies, have reinforced construction and are resistant to clashes. They are used for rugby, rugby on wheelchairs. Marcin was lying, sitting, driving and now he is practising a kind of sport that requires keen fight. It happened in 1996. Rugby on wheelchairs is not a Polish idea. It was snatched by a group of enthusiasts, who after first attempts set up the Silesian Club of Handicapped Sportsmen in 1997. Regular trainings, daily crossing of several kilometres by a wheelchair, team activities, camps and contests began. One has to leave often. At the beginning he was going by buses alone. He asked fellow-travellers for help. Once he was robbed. Now he has got his own car at his disposal. However, he still needs somebody to help him. He cannot drive. It is not a cheap kind of sport. A good class wheelchair costs from 12.000zl up and the very participants bear all the costs. There are Polish and International League in this discipline. Apart from national championship, championship of Europe are also played. Marcin's team won the title of Polish Champion 3 times in 1998, 1999 and 2000, and in International Championship in Czech in 1999.

7.
Roca Cape in Portugal is the furthest west place in Europe. Marcin arranged a meeting with his uncle to have a beer there and he promised to go by his wheelchair. It became a subject of a bet between them and mentioned beer became its stake. It would be the longest drive by a wheelchair achieved by a disabled person so far. That is why it would have a chance to be written into the Book of Guinness' Records. And first and foremost it would become a symbol of power inherent in a person, abilities to overcome life difficulties and challenging oneself. Marcin has got a lot of problems to solve now. Equipment is needed: a few wheelchairs, spare tyres and other parts, special food and technical team that will accompany him during the expedition by carrying mentioned equipment, being ready to help when there is such a need. The expedition should be talked about a lot not to become a reason for personal satisfaction only or a book to shelf. That is why one will be able to watch it in the Internet. And then he will have to overcome his own limitations, tiredness, distance, weather conditions and other difficulties, also the ones that cannot be predicted now. I hope he will manage and one day I will see Marcin's photo, on which he is looking at the Atlantic Ocean from Cabo da Roca, in the Internet. And then he will go and have a beer.


Jacek Lidwin
Katowice 03.01.2001

powrót/ strona główna