Smok dalekiego zasięgu z gatunku Monstrum Tricapitalis Verde o wdzięcznym imieniu Kenny leciał tuz ponad wierzchołkami drzew. Niski pułap miał utrudnić jego wykrycie przez lokalną kontrolę ruchu powietrznego. Prawą głowę skierował w kierunku siedzącej mu na grzbiecie pasażerki i powiedział:
- Za pięć minut będziemy lądować, Śnieżko. Wysadzę cię dziesięć kilometrów od celu. Tak będzie bezpieczniej.
Przelecieli już nad siedmioma lądami, siedmioma morzami, siedmioma górami, siedmioma rzekami, byli nad siódmym lasem i zbliżali się do "Leśnej Chatki" siedziby zorganizowanej grupy przestępczej "Siedmiu Krasnoludków".
Po kilku minutach lewa głowa Kennego wypatrzyła w lesie polanę nadającą się na lądowisko. Stwór zatrzymał się, na chwilę zawisł w powietrzu i po chwili wylądował. Agentka zeskoczyła na ziemię, smok podał jej plecak z wyposażeniem i odleciał. Ruszyła w gęsty, ciemny las.
Kołatka zastukała, i jeszcze raz, i jeszcze. Drzwi otworzył kurdupel w czerwonej bejzbolówce.
- Do kogo, w jakiej sprawie?
- Do szefa, w interesach!
- Jak się nazywasz?
- Nazywam się Śnieżka, Maria Śnieżka.
- Zapytam. Zamknął drzwi i podreptał w głąb domu.
Po paru minutach otworzył je osobnik trochę większy i brodaty.
- Wejdź szef chce z tobą mówić.
W dużym acz nieco niskim pokoju czekał na nią gruby krasnal w czerwonym dresie.
- Czym możemy służyć szanownej pani? - zapytał.
- Słyszałam że macie problemy. W tym roku kończy się wam koncesja na wydobycie diamentów w kopalni pod Karlą Górą.
- No...
- Mogę wam pomóc, wśród krewnych i znajomych mojego przyjaciela Królika jest Naczelny Mag królowej Kier a ten może wszystko, za odpowiednią opłatą oczywiście.
- Hm... Ciekawa propozycja ale trochę nieaktualna. Problem jest już rozwiązany ale dzięki za ofertę. A tak w ogóle mała, wieczorem jest impezka, zostaniesz, nie?
- Chciałam....
- Nie możemy cię wypuścić przed świtem, wiesz wilki, bazyliszki i inne takie. Coś by ci się jeszcze mogło stać, a potem byłoby na nas.
Impreza jak impreza, było co wypić, zapalić i wciągnąć, towarzystwo było miłe, nawet się Śnieżka nie nudziła, okazało się bowiem że mały może więcej. Nie przeszkadzało jej to zwracać bacznej uwagi na wszystko wokół. Miała dużą podzielność uwagi. Mocno po północy pojawił się on. Młody przystojny blondyn w towarzystwie dwóch jeszcze młodszych panienek. Niezłych, naprawdę niezłych. Widać było między tą trójką dużą zażyłość.
Zauważył ją po chwili, trudno jej było zresztą nie zauważyć, szczególnie w gronie raczej niskim, duże niebieskie oczy...
-... odbiór, tu Śnieżka, odbiór.
Cicho mówiła do małego lusterka komunikacyjnego. Zamiast jej odbicia pojawiła się twarz szefa kontrwywiadu magicznego.
- Masz go? Zostało niewiele czasu.
Ten o którego pytał leżał obok spokojnie, spał pod wpływem czaru swojej najnowszej kochanki. Zależało od niego tak wiele a on chciał uciec od swojego obowiązku. Nikt mu się co prawda nie dziwił: dziura budżetowa, dewaluacja talara, strajki woźniców, samoobrona włościańska.. Kiedy poznał Śnieżyczkę i Różyczkę oraz bardziej przyjemne aspekty życia, powoli, powolutku zaczął kombinować jak by się od swego przeznaczenia wywinąć i pewnego grudniowego dnia zdecydował się. Zniknął. A przecież kryzys nie kryzys, Nowy Rok przyjść musi.
Nie wiedział że pannice pracują dla Gangu Siedmiu Krasnoludków zainteresowanemu z powodów wymienionych na początku w niezmienianiu ostatniej cyfry liczby oznaczającej kolejny rok i mające rozkaz uprowadzenia go w razie czego.
Po ustaleniu z pomącą konsylium wróżek przypuszczalnego miejsca jego pobytu agentka Maria Śnieżka otrzymała rozkaz dostarczenia zbiega.
- Mam, jest cały i zdrowy. Kiedy będzie transport?
- Za trzy godziny, najwcześniej, wycofaj się w głąb Stumilowego Lasu i nadaj sygnał do oznaczenia twojej pozycji.
- Ok. bez odbioru.
Niestety sprawy nieco się skomplikowały, bowiem właśnie dostała w łeb, przepraszam w główkę, śliczną zresztą.
Brr... Ktoś wylał na nią wiadro zimnej wody.
- Witaj "córeczko"! Dawno się nie widziałyśmy. Może myślałaś że opuściłam ten bajeczny świat? Nie zjadłam tej szarlotki, twojego wypieku.
- Sama chciałaś mnie otruć, stara zdziro. Zrobiłam ją z zatrutych przez ciebie, ślicznych jabłuszek, którymi mnie obdarowałaś. Gdyby Harry ich nie spróbował, biedak...
- Źle wybrał. Ze mną miałby wszystko.
- A kogo miał chcieć? Nawet Shrek uciekł od ciebie przez zamknięte okno.
- Świetnie. Panowie oto ostatnie słowa sławnej Królewny Śnieżki znanej także jako Sierotka Marysia. Wreszcie będę mogła wyciągnąć to cholerne gadające lustro z szafy. Gapcio do roboty. Śnieżka musi umrzeć do świtu.
- Chwila! Te konusy dawno dla ciebie pracują, macocho?
- Od początku, to mój interes. Muszę z czegoś żyć odkąd twój drogi tatko zszedł był. I miałam nadzieję że właśnie ciebie wyślą po tego idiotę, "córuchno".
- I co z nią? -zapytał brodacz- Do kwasu?
- Do jakiego kwasu, gdzie go potem zutylizujesz, oskarżą nas o zanieczyszczanie środowiska i jeszcze karę zapłacimy. W lesie dół wykopać i nie zapomnijcie o Nowym Roku.
Hej, ho! hej, ho! do pracy by się szło!... Ze śpiewem szły krasnoludki przez las prowadząc skazańców. W rękach niosły łopaty a na plecach worki z wapnem. Zbliżał się świt 31 grudnia, chyba, sądząc z tego do czego zmierzała sytuacja, nieostatni dzień Starego Roku.
Śnieżka szła obok Nowego Roku. Raczej dreptała posuwając po ziemi krępującymi ją łańcuchami. Tak jak i Ten z którym wiązała nadzieję większość świata. U niego nadziei było jakoś niedużo, oj malutko. Zamiast hedonistycznych przeżyć czekał go dół z wapnem.
Dotarli na miejsce.
- Śmieszek i Zefirek kopią, Śpioch i Mądrala pilnują więźniów, Skromniś i Maruda na wartę, po kwadransie zmiana - zarządził Gapcio. Kopali sprawnie, po półgodzinie skończyli.
- Panie mają pierwszeństwo...
- Lustereczko, powiedz przecie, kto najpiękniejszy jest w świecie? - Przed lustrem stała piękna dojrzała kobieta i spoglądała w nie z nadzieją. - No?
- Tu najpiękniejsza jest królowa, lecz od niej piękniejsza jest pani owa co...
Macocha przewróciła lustro i wybiegła na korytarz. - Gaaapcio! Gaaapcio! Coś rozbiło okno i wpadło do środka, coś czarno - niebieskiego. Za oknem zobaczyła smoczy łeb. Niebieskich stworzeń było wszędzie pełno. Smerfy sprawnie obezwładniły byłą królową. Ten siedzący na jej brzuchu wyciągnął coś z plecaka i zaczął mówić
- Ważniak melduje wykonanie zadania. Nowy Rok ocalony, Śnieżce udało się unieszkodliwić część krasnali, gang rozbity, "Macocha" skrępowana, jeszcze nie doszła do siebie. Koniec komunikatu.
Słońce było już wysoko kiedy z polany obok Leśnej Chatki startował smok transportowy. Operację zabezpieczało kilkanaście smoków bojowych, gotowych ziać ogniem na każdego kto by chciał w tym przeszkodzić. Na grzbiecie zielonego monstrum siedziała Śnieżka i gotowy do objęcia swojej funkcji Nowy Rok.
W świecie, ludzie i inne stworzenia duże i małe, piękne i szkaradne, trendy i niemodne, w domach, klubach i innych jamach zaczynały mrozić szampana.
A Śnieżka żyła długo i ciekawie.
Dobranoc albo dzień dobry, bo nie wiadomo kiedy ktoś to będzie czytał.
Jacek Lidwin, 17.12.2003